sobota, 15 marca 2014

Epilog

*Osoba trzecia*

*Pięć lat później*

Jay siedział w domu swoich przyjaciół i opiekował się ich dwójką dzieci. Okazało się, że Louis też został poproszony o to samo i opiekował się córeczką swoich przyjaciół. Postanowili, że popilnują razem to nie będzie im się aż tak nudziło. Rodzice małej parki mieli dziś czwartą rocznicę ślubu, więc postanowili wyjść na kolacje.
- Wujku kłamiesz! Wcale się tak nie wydarzyło!- Najstarsza z nich kłóciła się z Jayem, bo ten razem z Louisem opowiadali im historię.
- Byłem tam, więc chyba wiem lepiej. Prawda Louis?-
- Prawda. Właśnie, dlatego masz na imię Hope. Przyjaciel twojego taty chciał tak nazwać swoją córkę, ale niestety nie zdążyli.-
- A cemu my mamy na imie Toby i Sophie?- Odezwał się młodszy brat Hope. Sophie i Toby byli w tym samym wieku i byli nie rozłączni. Mieli ze sobą bardzo dobry kontakt.
- A bo wasze mamy się tak uparły. My chcieliśmy dać wam na imię James i Louisa na cześć najlepszych wujków na całym świecie.- Wyjaśnił im Jay i zaczął ich gilgotać.
- A jak się nazywał ten kolega taty?- Zapytała najstarsza. Chłopacy chwile się zastanawiali czy im powiedzieć.
- Wiesz może lepiej zapytaj się swojego taty jak wróci, bo my nie pamiętamy.-
W tedy właśnie do domu wrócili rodzice wesołej parki. Oboje rzucili się w ramiona swoich rodziców.
- Tato jak się nazywał twój kolega, który chciał dać swojej córeczce na imię Hope?- Mała pierwsze, co zrobiła to zapytała a on od razu spojrzał na chłopaków, którzy chowali się za poduszkami.
- A skąd o nich wiecie?- Zapytał się mężczyzna.
- Wujek Jay i wujek Louis nam opowiadali historie na doblanoc, ale nie cieli nam powiedziec co sie z nimi stalo.- Do rozmowy dołączyła się mała Sophie.
- Jesteście za mali żeby wiedzieć, co się z nimi stało.- Wyjaśnił.
- To może powiemy tak. Aniołki ich zabrali do nieba.- Wyjaśniła kobieta swoim dzieciom. Cała piątka dołączyła do Jaya i Louisa na kanapie. - Co wyście im naopowiadali?-
- Prawdę i tylko prawdę. No może trochę wyobraźnia zaczęła nam działać, więc może trochę coś tam dodaliśmy od siebie.- Wyjaśnił Louis.
- Co dodaliście od siebie?- Do domu przyszli rodzice małej Sophie i usłyszeli skrawek rozmowy. Mała dziewczynka podbiegła do swoich rodziców i tak jak ostatnio wesoła parka wskoczyła swojemu tacie na ręce.
- Wujkowie opowiadali nam bajecke, ale my mówimy ze to nie plawda.-
- Zostawić was na kilka godzin z dziećmi. Przypomnijcie mi, że następnym razem dzwonimy po jakąś niańkę albo szukamy bardziej odpowiedzialnych wujków.- Powiedział ojciec małej Sophie i dołączyli się do reszty. - To, co wam powiedzieli?- Cała trójka dzieci w wielkim skrócie opowiedziała swoim rodzicom, co dziś usłyszeli.
- Uśmierciliście nas!?- Rodzice Hope i Tobyego krzyknęli jednocześnie.
- A mnie przedstawiliście jak jakąś… nie będę mówić, kogo bo dzieci tu są.-
- Zuza przynajmniej ty z Justinem mieliście szczęśliwe zakończenie. Nadal nie mogę uwierzyć, że mnie i Klarę uśmierciliście. Co my wam zrobiliśmy?- Nathan dopytywał się swoich przyjaciół.
- Oj nie przesadzajcie. Musieliśmy jakoś fajnie… może fajnie to złe słowo, ale interesująco zakończyć nasze opowiadanie.- Po raz kolejny tego wieczora Jay się tłumaczył.
- To w końcu to, co nam opowiedzieli wujkowie to prawda czy nie?- Mała Hope straciła cierpliwość, bo koniecznie chciała znać prawdę.
- Częściowo mieli rację, ale większość zmyślili. Prawdą było to, że razem z ciocią poznałyśmy się jak miałyśmy osiemnaście lat, ale poznałyśmy się przez naszych rodziców a nie tak jak mówili wujkowie i mamy tych samych rodziców. Dzieciństwo też miałyśmy wspaniałe.- Klara wytłumaczyła młodym słuchaczom. - Wy wiecie, że oni mają dopiero po cztery i pięć lat? A wy im takie rzeczy opowiadaliście.- Te słowa skierowała do opiekunek swoich dzieci.
- Dobra odpowiadajcie na pytania a nie się na nas jeszcze wyżywacie.- Louis udawał obrażonego.
- To znaczy, że tata nie zdradził mamy?-
- Nie. Nigdy. Bardzo kochałem waszą mamusię i nadal tak jest. Chociaż to, z Arianą i Jacem było prawdą, ale to się wydarzyło jak jeszcze byliśmy przyjaciółmi z mamą.- Nathan odpowiedział na pytanie swojej córce.
- To dlacego dzidzia cie nie lubil?-
- Do dzisiaj nie wiemy, ale to się zmieniło, kiedy się dowiedział, że twoja kuzynka miała przyjść na świat. A my z twoim tatą poznaliśmy się dopiero jak wyjechałam do Los Angeles.-
- A wujek Niall?-
- Rozstali się w zgodzie. Dobrze wiecie, że nadal są przyjaciółmi i się spotykają.- Justin zabrał głos. - Wasze mamy na początku nie mogły się porozumieć, dlatego czasami się kłóciły, ale nie aż tak.-
- A ty wujku Jay naplawde byleś, w śpitalu?-
- To akurat było prawdą i nikt z was tego nie zaprzeczy.- Powiedział zwycięsko Jay.
- Tak, ale nie trafiłeś do szpitala, dlatego że ktoś cię postrzelił tylko pobiłeś się wtedy z Ianem i niestety przegrałeś.- Zaśmiała się Zuza.
- Tego to dzieci akurat nie musiały wiedzieć.- Teraz to Jay był obrażony.
- Dobra dzieciaki jest już późno, dlatego do spania. Wszystko już chyba wytłumaczyliśmy. Następnym razem zadzwonimy po wujka Liama i wuja Sive, bo oni chyba są najbardziej odpowiedzialni.- Nathan wziął swoje dzieci i zaprowadził do ich pokoi.
- Zgadzamy się. To my też się już zbieramy. Chodź Sophie.- Justin wziął na ręce swoją córeczkę i razem z Zuzą wyszli.
- To raczej na napiwek nie możemy liczyć?-
- My wam nawet za to nie płacimy. Robicie to, bo kochacie chrześniaków…, ale skoro próbowaliście tak ciężko to coś dostaniecie. W lodówce jest jeszcze piwo, więc idziecie się…- Klara nie zdążyła dokończyć zdania, bo chłopacy już pobiegli do kuchni. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i poszła na górę do reszty swojej rodziny. Zatrzymała się przed wejściem do pokoju swoich dzieci i zobaczyła jak jej mąż je usypia. Kiedy tak na nich patrzyła myślała nad tym, że w życiu każde z nich popełniło dużo błędów, ale im wszystkim wyszło to na dobre.
KONIEC
 ~~~

Tak, więc to już koniec historii Klary i Zuzy. Dziękuje wam za to, że tu zaglądaliście. Szkoda tylko, że tak mało komentarzy, ale nic straconego, ponieważ blog nie zostanie usunięty, więc może jednak ktoś coś zostawi. Na pewno się jeszcze tu odezwiemy, ponieważ już zaczęłyśmy pisać nowe opowiadane. Mam nadzieje, że to wypali i zaczniemy publikować rozdziały już wkrótce. Jeszcze raz dziękuje za wszystko i do usłyszenia. ♥♥




środa, 12 marca 2014

Liebster Awards

Liebster Awards

Zasady:

Nominację otrzymuje się od innego bloggera za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na zadane przez nominującego pytania, a także nominować 11 osób i zadać im 11 pytań. Nie możesz nominować kogoś, kto nominował Ciebie.

Dziękujemy Dreamer.♥ z bloga I'll go wherever you'll go za nominację.

Pytania zadane przez Dreamer.♥:

1. Jak byś chciała, żeby wyglądał świat?
2. Jakich cech nienawidzisz u ludzi?
3. Jakiego zwierzęcia nie lubisz i dlaczego?
4. Wierzysz w horoskopy?
5. Czy masz jakieś znaki szczególne? Jeśli tak, to, jakie?
6. W jakim stylu się ubierasz?
7. Byłaś gdzie za granicą?
8. Co byś zrobiła, gdybyś miała kopertę ze swoją datą śmierci?
9. Gdybyś miała wybór, to, jaką istotą fantastyczną chciałabyś być?
10. Ulubiony zapach?
11. Co Ci się ostatnio śniło?

Odpowiedzi lovenathjautomaxsiv:

1. W sumie to podoba mi się taki, jaki jest. Nie mam niewiadomo, jakich oczekiwań.
2. Nienawidzę, kiedy ludzie są okrutni a przede wszystkim dla zwierząt i jeszcze to, że oceniają i hejtują osoby, których wcale nie znają.
3. Może to dziwne, ale lisów, ponieważ strasznie się ich boję. Zawsze mi się śnią po nocach i mnie gonią. Może wydaje się to śmieszne, ale uwierzcie mi jest to straszne.
4. To zależy, jaki mam humor.
5. Mam tak zwaną myszkę na prawej nodze.
6. Może łatwiej będzie, jeśli powiem, w jakim stylu się nie ubieram. Nie ubieram się jak słodka dziewczynka. (Żadnych spódniczek, sukienek i obcasów)
7. Byłam we Francji, na Teneryfie i mieszkam w Anglii.
8. Podarła ją i wrzuciła do kosza. Ja w takie rzeczy nie wierzę, ale pewnie bym to wykorzystała. Powiedziałabym chłopakom z TW, że zostało mi kilka dni życia i że to moja ostatnia szansa na ich spotkanie.
9. Elfem, bo przeważnie są śliczne.
10. W sumie to nie mam żadnego.
11. To, co mi się ostatnio śniło to zostawię dla siebie ;)

Odpowiedzi oLIEVIE B

1. Nie myślałam nad tym.
2. Fałszywości, arogancji, złośliwości.
3. Pająków, po prostu mnie brzydzą.
4. Nie zawsze, dawno nie czytałam. Może powinnam zacząć?
5. Nie sądzę abym miała jakieś znaki szczególne, ale jeśli ktoś mógłby mnie przez nie rozpoznać to czarna wstążka zawiązana na moim prawym nadgarstku i zawsze robię znak Peace.
6. Właśnie mój typ jest strasznie różny, ogółem wszystkie mieszam ze sobą.
7. Byłam w Niemczech, Tunezji, Czechach, mieszkam głównie w Anglii.
8. Siedziałabym na łóżku a ona leżała naprzeciwko mnie i patrzyłabym się na nią jak głupia.
9. Kopciuszkiem.
10. Męskie perfumy.
11. Czarna plama.


Nominujemy:

1. http://mlodakochanka.blogspot.co.uk/
2. http://thelastoftw.blogspot.co.uk/
3. http://i-try-to-hide.blogspot.co.uk/
4. http://girlletmeloveyou.blogspot.co.uk/
5. http://sykessylwia.blogspot.co.uk/
6. http://secret-of-cars-or-love.blogspot.co.uk/
7. http://after-harry-styles-fanfiction.blogspot.co.uk/
8. http://seven-scary-secrets.blogspot.co.uk/
9. http://rogue-fanfiction.blogspot.co.uk/
10. http://my-loved-enemy.blogspot.co.uk/
11. http://onlyyoucanmakemehappyonedirection.blogspot.co.uk/
12. http://dirty-fanfiction.blogspot.co.uk/

Pytania:

1. Co cię zainspirowało do napisania tego opowiadania?
2. Kto jest twoim idolem?
3. Jakie jest twoje największe marzenie?
4. Jeżeli miałbyś/ -ałabyś szansę cofnąć się przeszłość i coś zmienić, co byś zrobił/ -a?
5. Jaka piosenka chodzi ci teraz po głowie?
6. Czemu sądzisz, że ludzie żyją stereotypami?
7. Chciałbyś/ -abyś mieć tatuaż? Jaki?
8. Chciałbyś/- abyś zmienić coś w swoim życiu?
9. Masz jakieś motto? Jakie?
10. Twoja ulubiona piosenka?
11. Jesteś osobą, która walczy do końca czy szybko się poddajesz?
12. Kim się inspirujesz? Dlaczego?


Dwa z naszych blogów zostały nominowane przez tę samą osobę, dlatego wszystko się powtarza.


sobota, 8 marca 2014

Rozdział 32

Zuza

muzyka
Niall wtapiał intensywnie swoje tęczówki we mnie a ja z każdą chwilą czułam sie niezręcznie na kolacji ale to przecież on mnie zdradza przez miesiące do cholery a potem pojawia sie wraz ze swoją 'dziewczyną' w domu mojego biologicznego ojca! W środku kolacji po prostu nie mogłam już wytrzymać tego napięcia pomiędzy mną i Niallem i przeprosiłam grzecznie i odeszłam od stołu i wyszłam na taras. Niewiem ile tak przesiedziałam ale zdążyło się już zrobić ciemno i nawet zimno. Wróciłam do środka i usiadłam na kanapie obok Justina cały wieczór minął lepiej iż Niall ze swoją wybranką gdzieś wyparowali a ja nawet nie chcę wiedzieć. Po chwilii zauważyłam Nialla który próbuje mnie przywołać gestem ręki. Wstałam i poszłam znowu na taras.
-Co ode mnie chcesz?- Mruknęłam do chłopaka.
-Co ty robisz?- Chłopak krzyknął na mnie zdenerwowany
-Kocham sposób w jaki kłamiesz do mnie- Odrgryzłam się- Znikasz w sprawie trasy, nie odezwałeś za żadne skarby a ja już więcej miałam wiadomości od Liama i Zayna. Potem widzę ciebie jak obściskujesz się z jakimiś dzuiniami. Myślisz że co ja mam robić, siedzieć ze złamanym sercem? Jesteś dla mnie skończony pieprzony gnojku! Nie pozwolę siebie tak traktować rozumiesz- Skończyłam zanosząc się łzami.
-Ty mi to mówisz? To nie ja słyszałem jak Zayn się chwali swoimi przygodami z tobą albo jak to ty wyszłaś z jego sypialni ubrana w jego koszulkę co? To mi opowiadali wszystko co się działo z tobą, kto miał z tobą przygody! Ty dzień w dzień byłaś z innym i ćpałaś. Zeszłaś na dno. Dla mnie jesteś po prostu zwykłą dziwką i tyle- Szczeliłam mu 'liścia' i stałam patrząc jak się otrząsa- Ty mnie uderzyłaś? Co prawda w oczy kole boli nie?
-Nic nie boli, po prostu odwal sie od moich bliskich zanim twoja nowa wybranka nie będzie tak cierpieć!- Chłopak złapał mnie za ramiona i zaczął mocno potrząsać
-Niall to boli-Syknęłam ale on nic sobie z tego nie robi. Zaczęłam krzyczeć, póki Jus nie zjawił się i mnie wziął od niego. Wszyscy wszysli na taras widząc mnie Nialla i Justina. Ja sie już uspokoiłam ale czułam siniaki na ramionach. Weszłam do swojego pokoju położyłam na łóżku, Justina telefon zadzwonił więc wyszedł na chwile.
-Zuza to do ciebie- Powiedział i podał mi telefon, usiadłam i wzięłam go do ręki
-Halo?- Powiedziałam i usłyszałam głos Beau, ON ŻYJE.
-Zuza tu Beau, po pierwsze niedługo ci wszystko wyjaśnie ale musisz wiedzieć jedną rzecz.
-Jaką?
-Klara nie żyje-Po tych słowach uśpuściłam telefon na ziemię i tak siedziałam czując jakby życie ze mnie wypływało. Łzy spłwały ze mnie niczym niagara. Justin próbwał zrobić wszystko aby mnie otrząsnąć ale nic do mnie nie docierało. Mnie już nie było, wypłynęłam czułam jak moja głowa robi się ciężka wraz z powiekami więc je zamknęłam czując się otumiona. Wtuliłam się w ramiona morfeusza modląc się aby to był tylko sen.
*
-Zebraliśmy się tutaj aby pożegnać Klarę Nowicką i Nathana Sykes. Ich śmierć jest czymś dla nas strasznym. Straciliśmy dwie ukochane osoby, oraz ich przyszłego potomka Hope. Odmówy ojce nasz- Ksiądz powiedział stojąc przy ich trumnie. Oh zapomniałam powiedzieć że na drugi dzień byłam w LA i siedziałam sama w domu nie chcąc nikogo wpsuścić aż Justin nie wezwał leakrza psychiatry który odstał się do mojego pokoju i przepisał mi świetnych tabletek po któych czuje się pusta i uspokojona? Oraz codziennie mam wizyty u psychologa od poniedziałku. Musiałam się zwolnić z pracy i w pokoju nie ma aż tylu rzeczy dzięki którym mogłabym się skrzywdzić. Od ich śmierci minęło dokładnie tydzień. Codziennie siedziałam w pokoju patrząc się w ścianę wraz z kawałkiem szkła robiąc sobie wielkie rany. Zmieniłam się i nie ma we mnie już żadnego zycia. Wyglądam normalnie lecz w środku nic nie ma, stąpam po ziemi ale nie żywa, żyje lecz tego nie czuje. Beau opowiedział mi o tym dlaczego mnie zostawił, o tym że miał wielkie problemy jeżeli by tego nie zrobił to ja bym dawno leżała pod ziemią. Oraz że mnie kocha i tak dalej. Justin próbuje mi pomóc we wszelkie strony lecz coś czuje że nie chce być z kimś takim jak ja.
*
Po pogrzebie wraz z Justinem wyjechaliśmy w jakieś ciche miejsce abym ja mogła się uspokoić oraz odpręzyć. Robi to co w jego mocy aby przywrócić chociaż cząstke mnie do życia w końcu minęło już 6 miesięcy! Trochę się ogarnęłam lecz dalej biorę leki psujące moją przychike. Próbuje się uśmiechać i chodzę z nim za rękę, całuje. Pierwsza wizyta u ginekologa okazała sie być dla Jusa szczęśliwą, za 4 miesiące zostaniemy rodzicami. To też próuje dać mi znakę życia. Z mamą nie mam kontaktu od pogrzebu. Tata jest teraz mi wielkim oparciem jak i Justin. Postanowiłam zmienić imie i nazwisko aby po prostu się uwolnić od wszystkiego. Zaczynam nowe życie jako Annabella Ashley Reed-Benson.
~`~
Otóż jest to ostatni rozdział (nie wliczając epilogu), dziękuje za wszystko i za te 9 miesięcy a ja żegnam się z paroma zdjęciami Zuzy&Klary buziaki O xoox

                                         



czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 31

*Oczami Klary*

W końcu jesteśmy w LA i w końcu będę mogła porozmawiać z Zuzą. Razem z Margaret nie mogłyśmy się rozstać, więc postanowiła przyjechać z nami. Elyar musiał coś załatwić w LA, więc dołączy do nas pod wieczór. Podaliśmy mu adres Justina, bo tam miałyśmy spędzić cały dzień. Niestety okazało się, że po południu Zuza z Jusem jadą do Noego Jorku na spotkanie z jej ojcem. Podczas kiedy chłopacy byli na lotnisku i rozmawiali z fanami, ja i Mar pojechałyśmy na spotkanie z moją siostrą. Tak jak myślałam Zuza się zdziwiła, kiedy zobaczyła moją przyjaciółkę, ale przywitała ją z otwartymi ramionami. Tak jak się umówiłyśmy, pozbyliśmy się chłopaków i przeprowadziliśmy rozmowę na temat Justina i Nialla. Ta rozmowa nie należała do najłatwiejszych. Nie lubiłam Nialla za to, że skrzywdził Zuzę, ale uważałam, że każdy zasługuje na kolejną szansę. Nie znałam dobrze Justina, ale widziałam, że kocha moją siostrę i się nią zaopiekuje. Niestety Zuza będzie musiała sama podjąć decyzję. Dołączyli do nas Justin i chłopacy, więc postanowiliśmy porozmawiać na weselsze tematy.
Od już jakichś dwóch godzin Margaret próbowała się dodzwonić do Elyara żeby podać mu nowy adres, pod który ma przyjechać. Niestety za każdym razem odzywała się jego skrzynka głosowa.
- My musimy się już szykować do wylotu, ale jeżeli chcecie to możecie tu zostać.- Zaproponował Justin. - My najprawdopodobniej wrócimy dopiero jutro rano, więc macie cały dom dla siebie. Elyar łatwo was znajdzie no i nie musicie gnieździć się w tych hotelach.-
- Nie chcemy przeszkadzać.-
- Niby, komu macie przeszkadzać skoro sami tu będziecie?-
W taki o to sposób postanowiliśmy zostać. Zuza i Justin pojechali do Nowego Jorku a chłopacy pojechali na próbę a później mają koncert. Razem z Mar zostałyśmy w domu, dlatego że nie czułam się najlepiej. Oczywiście Nath upierał się, że przełożą koncert na inny dzień i się mną zajmie, ale stanowczo mu odmówiłam. Tak, więc zostałyśmy same. Justin kazał nam czuć się jak u siebie, więc tak też zrobiliśmy. Zrobiłyśmy sobie popcorn i włączyłyśmy sobie film. Po bardzo długiej ''kłótni'' zdecydowałyśmy, że obejrzymy 'Szybko i wściekle'; była to moja ulubiona część. Podczas filmu oczywiście zadzwonił mój telefon i nie był to nikt inny jak Nathan z pytaniem jak się czuję. Jak mu powiedziałam, że dobrze to nie chciał mi uwierzyć i nalegał, że przyjedzie, chociaż na godzinę. Razem z Mar jakoś przemówiłyśmy mu do rozumu.
*
Film już dawno się skończył i teraz siedziałyśmy i rozmawiałyśmy. Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Siedziałam bliżej o kilka centymetrów, więc to na mnie wypadło i musiałam wstać i otworzyć. Podeszłam do frontowych drzwi, pociągnęłam za klamkę i tego, kogo zobaczyłam byłby ostatnią osobą, którą bym podejrzewała, że się tu zjawi.
- Beau? Co ty tu robisz?- Chłopak nie odpowiedział tylko wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. - Możesz mi wyjaśnić?-
- Co mam ci wyjaśnić? Co ja tu robię czy czemu zostawiłem Zuze z dzieckiem?- Powiedział w nerwach.
- Najlepiej to wszystko, ale najpierw ochłoń. Chodź do salonu.-
- Jak mam ochłonąć skoro dałyście mu adres i w każdej chwili może się tu zjawić.-
- Dobra to już w ogóle nic nie rozumiem, o co ci chodzi. Zacznij od początku… najlepiej od tego, dlaczego zostawiłeś Zuzę.-
- Gdzie jest Zuza?- Tak jakby wcale mnie nie słuchał.
- Pojechała do Nowego Jorku.- Do rozmowy wtrąciła się Mar.
- Musimy stąd iść jak najszybciej. Nie jesteście tu bezpieczne.- Beau złapał mnie za nadgarstek, ale ja mu się wyrwałam.
- Nigdzie nie idę dopóki mi nie wytłumaczysz, o co tu chodzi!-
- Dobra jak tak bardzo chcesz to siadaj i nie przerywaj. Pytania na sam koniec. Ciebie blondi też się to tyczy.- Usiadłyśmy na kanapie i czekałyśmy aż coś powie.
- Jak już może wiecie zostawiłem Zuze, bo w coś się wplątałem. To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, ale nie mogłem pozwolić żeby Zuzie coś się stało. Zrobiłem coś i ten ktoś zagroził, że zabije wszystkich, na których mi zależy. Wyjechałem, ale nie myśl sobie, że tak wszystko po prostu zostawiłem. Zabezpieczyłem wszystkie dane; wasze, waszych rodziców i Nathana. Wszystko szło dobrze i byłyście bezpieczne, ale nie znałem twojej przyjaciółki.- Teraz wskazał na Margaret. - Myślałem, że po prostu znalazł sobie dziewczynę i da sobie spokój, ale wczoraj dowiedziałem się, że się znacie.- Mar nie wytrzymała i mu przerwała.
- Nie mówisz chyba o moim chłopaku.-
- Właśnie o nim mówię. On to wszystko zaplanował. Jak myślisz, dlaczego tak bardzo lubił słuchać twoich opowiadań o rodzinie Nowickich? W ten sposób chciał je odnaleźć a wy głupie podałyście mu adres na tacy i teraz w każdej chwili może się tu zjawić. Teraz idziemy zanim będzie za późno! Dobrze, że chociaż Zuza jest bezpieczna!-
- Nie wierzę ci.- Odezwałam się.
- Wierz mi lub nie, ale czy naprawdę chcesz ryzykować własne życie.- Zaczęłam się zastanawiać i nie mogłam wymyślić niczego, dlaczego miałby mnie kłamać. Moje przemyślenia przerwa mi mój telefon. Szybko go odebrałam.
- Halo.-
- Hej kochanie. Już właśnie wracam do was. Chłopacy poszli do jakiegoś klubu, więc spędzimy czas w starym gronie.- Popatrzyłam na Beau.
- Uwierz mi… on jest naprawdę niebezpieczny.- Powiedział do szepcząc. Nie wiem, dlaczego ale zaczęłam mu wierzyć.
- Nathan słuchaj, nie możesz tu przyjeżdżać. Spotkajmy się w jakimś hotelu.- Zaczęłam mówić spanikowanym głosem.
- Kochanie coś przerywa.-
- Nie możesz tu przyjeżdżać! Słyszysz?!-
- Naprawdę nie rozumiem, ale porozmawiamy w domu. Zaraz będę.-
- Nie Nathan! Nie możesz!- Niestety, ale się rozłączył. - Dobra idziemy zanim on tu przyjedzie.- Zaczęliśmy się kierować w stronę drzwi. Miałam już chwycić za klamkę, ale Beau mnie zatrzymał.
- Poczekaj. Pójdę sprawdzić czy jest tu bezpiecznie.- Wyciągnął broń z kieszeni i już go nie było. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś taki jak Beau może w coś takiego się wplątać. Nagle usłyszałyśmy strzały. Strasznie się przestraszyłyśmy, więc się przytuliłyśmy. Do domu wbiegł, Beau.
- Nie zdążyliśmy. Jest tu i czeka aż wyjdziemy. Teraz mi wierzycie już na sto procent?-
- I co teraz zrobimy?- Zapytała zapłakana Margaret. Pewnie też bym płakała gdybym się dowiedziała, że mój chłopak mnie wykorzystał i jest mordercą.
- Jest tu tylne wyjście?- Chciałam odpowiedzieć, ale przerwał mi strzał broni.
- Co to było?- Zaczęłam panikować. - A co jeśli to Nathan wrócił?- Łzy zaczęły mi spływać po policzku.
- Pójdę zobaczyć, co to było. Może tylko chce nas zmylić.- Chłopak spojrzał przez okno. - To nie Nathan chyba, że przefarbował włosy na blond.- Kamień spadł mi z serca, ale jak Beau mógł zobaczyć kolor włosów skoro jest grubo po dziewiątej. Nie myśląc na tym długo, wybiegłam z domu. Od razu zauważyłam ciało i czym bardziej do niego się zbliżałam tym bardziej przypominało mi Natha. Kiedy byłam wystarczająco blisko bez problemu mogłam rozpoznać postać. Łzy ponownie zaczęły mi lecieć i najszybciej jak mogłam podbiegłam do niego. Uklękłam przy nim i zakryłam buzię.
- Nathan! Nie rób mi tego! Nie zostawiaj nas! Potrzebujemy ciebie!- Zaczęłam krzyczeć i wpadłam w histerię. Nathan leżał w kałuży krwi i ani drgnął. Jak przez mgłę słyszałam, że ktoś mnie woła, ale nie reagowałam… a raczej nie chciałam reagować. Nie chciałam zostawić tu go samego… wcale nie chciałam go zostawić. Nagle poczułam silny bul i zanim się obejrzałam leżałam obok Natha. Zaczęło mi się coraz zimniej i oczy zaczęły robić się coraz cięższe aż w końcu widziałam tylko ciemność…..

*Osoba trzecia*


Martwe ciała Klary i Nathana leżały na zimnym podjeździe. Po chwili przyjechała policja i aresztowała Elyara. Margaret wpadła w histerię i wtuliła się w Beau, który stał obok. Lekarze oznajmili zgon obu młodych ludzi. Margaret nie mogła się jeszcze opanować, więc to Beau postanowił wszystkich poinformować. Najpierw zadzwonił chłopaków, którzy świetnie bawili się w klubie. Po otrzymanej informacji natychmiast wybiegli i pojechali na miejsce zdarzenia. Następny telefon był do siostry Klary. Blondynka po usłyszeniu wiadomości upuściła telefon i wybuchła płaczem. Justin, który towarzyszył Zuzie zaczął ją pocieszać, ale było to na darmo. Beau postanowił, że będzie lepiej, jeżeli to Zuza poinformuje o tym swoich rodziców. Tak też zrobiła. 

środa, 5 marca 2014

Rozdział 30

Zuza

MUSIC
Po tym jak Jus wyznał mi abym została jego dziewczyną usiadłam i spojrzałam na niego.
-Jus ale na poważnie?- Chłopak też usiadł i złapał mnie za ręcę a ja ponownie zaczęłam się na niego patrzeć.- Daj mi to przemyśleć, proszę- Powiedziałam a on przytaknął głową
-Pójdę wziąć prysznic.- Chłopak mruknął a ja położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy.
Niall 
Londyn, Studia,  
Wszystko tak szybko przeminęło, potem doszła Klara i problemy. Beau który zranił mnie i powrót do Londynu. Te wspomnienia wspominam najgorzej
Justin 
Poznanie się w wieku 13 lat, przyjaźń, pierwszy pocałunek, plaża, zabawa 
Teraz jest ze mną i jest moim najlepszym przyjacielem lecz on oczekuje że będę jego dziewczyną. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam a obudziły mnie promienie słońca, no tak jeszcze rozmawiałam z klarą przed tym. Wstałam i odsunęłam się od Jusa i poszłam wziąć kąpiel. Ubrałam na siebie zwykłą sukienkę w kwiaty i roczesałam włosy i zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie i poszłam na spacer na plaże, nie umiałam się zdecydować. Justin w ostatinich tygodniach pomógł mi. Niall zmienił moje życie, dał jemu sens. Usiadłam na piasku i patrzyłam na słońce nawet nie wiem ile tam przesiedziałam bo słońce już zaszło. Otrzepałam sukienkę i wróciłam do domu.
-Jus wróciłam!- Krzyknęłam na cały dom lecz nie dostałam odpowiedzi. Odłożyłam klucze i weszłam do salonu. Nikogo w domu najwyraniej nie było bo nie słyszałam Justina. Położyłam się na górę lecz dostrzegłam świece na balkonie. Wyszłam i zobaczyłam stolik dla dwojga i Justina stojącego na balkonie.
-Jus- Powiedziałam lecz w środku skakałam ze szczęścia, chłopak się odwrócił z lamką wina a na jego ustach widniał szeroki uśmiech.
-Pięknie wyglądasz- Powiedział i odsunął jedno z krzeseł na któym usiadłam. Chłopak usiadł na przeciwko mnie i zjedliśmy kolację składającą się z sałatki i czerwonego wina. Po kolacji siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy Titanica iż był to jeden z naszych ulubionych filmów. Jus nie wspominał jeszcze o jego propozycji dla mnie a ja wiem że muszę ja dobrze najpierw przedyskutować z Klarą. Ostatnio nie miałam takiej prawdziwej rozmowy z przyjaciółką a jedyną taką osobą ostatnio stała się Klara. W trakcie filmu zadzwonił mój telefon więc musieliśmy zastopować a ja odeszłam na bok.
-Halo?- Zapytałam niepewnie, numer był mi nieznany
-Oh Zuza tu George, może wpadłabyś jutro do Nowego Jorku? Chciałbym zjeść z tobą obiad mogłabyś zostać na parę dni z Justinem jeżeli nie masz żadnych planów?- Postanowiłam aby jeszcze nie nazywać go TATĄ to jeszcze do mnie do końca nie dotarło więc na razie przeszliśmy na na to abym mówiła do niego po imieniu dopóki się nie przywyczaje.
-Jasne- Odpowiedziałam bez zastanowienia. Nie chcę narazie rozmawiać o tym z matką i tatą i może George powie mi więcej w tej sprawie niż własna matka.
*
Wysiedliśmy z żółtej taksówki i stanęliśmy przed wielką posesją. Po chwilii byliśmy przed jego drzwiami więc zapukałam grzecznie i weszliśmy do środka gdzie zostaliśmy przywitani przez Georga i jego żonę Carrie i usiedliśmy w salonie na podwieczorek. Po chwilii zawołał jak sądzę ich córkę która zeszła z ostatnią osobą którą mogłam się spodziewać trzymali się za ręcę a mi pękało sercę.
-A kim jest ten młodzieniec?
-To jest Justin, mój kochany chłopak- Powiedziałam dumnie dając mu całusa w policzeka następnie patrząc w tęczówki Nialla.

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 29

*Oczami Klary*

Wylądowaliśmy w Miami, ale Nathan od razu wysłał mnie i Nano do hotelu żeby sytuacja z lotniska w Nowym Jorku się nie powtórzyła. Oczywiście w samolocie odbyła się kłótnia, kto ma ze mną jechać do hotelu. Oczywiście rozwiązali ten problem jak dorośli; wyliczanką. W taki o to sposób razem z Nano byliśmy w drodze do hotelu. Dostałam klucze do pokoju mojego i Nathana. Pierwsze, co zrobiłam to poszłam wziąć szybki prysznic i przebrałam się w czyste ciuchy. Kiedy wyszłam z łazienki Nathana jeszcze nie było, dlatego postanowiłam zadzwonić do Zuzy.
- Halo.- Usłyszałam w słuchawce.
- Hej Zuza. Dzwonię, bo strasznie mi się nudzi. Wylądowaliśmy jakąś godzinę temu a chłopaków jeszcze nie ma. A co tam u was?-
- Już wróciliśmy do LA. Wiesz, co? Miałaś rację Justin coś do mnie czuje.-
- No wiem, bo sam mi powiedział. Powiedział ci to?- Chwile milczała.
- Tak i… zapytał się mnie czy chcę zostać jego dziewczyną.-
- To świetnie!- Krzyknęłam z radości. Zuza zasługuje na chłopaka, który w końcu będzie dla niej w porządku a nie ją zdradza czy zostawia z dzieckiem. - I co? Zgodziłaś się?-
- Jeszcze nie dałam mu odpowiedzi.-
- Dlaczego?-
- Bo mam mętlik w głowie. Nie wiem, kogo mam wybrać. Obie widziałyśmy Nialla z inną dziewczyną, ale tak naprawdę nie wiemy, kim ona dla niego jest. Kocham tego blondasa, ale do Jusa chyba też coś czuje, ale jeszcze nie wiem, co.-
- Wiesz, co? To nie jest rozmowa na telefon. Jutro będziemy w LA, więc zamiast do hotelu to przyjadę do ciebie i porozmawiamy. Musimy tylko się upewnić, że będziemy same… bez żadnych chłopaków. Będzie ciężko się pozbyć, Natha ale coś się wymyśli.- Wtedy usłyszałam, że drzwi do pokoju się otwierają. Oczywiście było to Nathan. - Zuza słuchaj… muszę kończyć, bo Nath wrócił. To przyślij mi adres i zjawię się tam jutro.-
- Dobra to pa i bawcie się dobrze.- Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo dziewczyna się rozłączyła. Wstałam z krzesełka, na którym siedziałam i podeszłam do Nathana.
- To dla ciebie.- Chłopak pocałował mnie i dał mi bukiet kwiatów.
- A to, za co?- Przez chwile się przeraziłam i zaczęłam sobie przypominać wszystkie ważne daty i jednak nie było żadnej okazji.
- Nie może być bez okazji.- Spojrzałam się na niego podejrzliwie. - No to, jeśli ma być powód to zaraz jakiś wymyślę… o już wiem… to za to, że tu jesteś i że sprawiłaś, że jestem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie.- Nie lubię, kiedy mówi takie rzeczy, bo nie jestem romantyczką, ale to było słodki. Ponownie złączyłam nasze usta razem, ale tym razem na dłużej.
- Kochany jesteś wiesz?-
- Wiem.- Uśmiechnął się a ja poczochrałam mu włosy.
- Narcyz.-
- Ale właśnie za to mnie kochasz.-
- Nie. Jestem pewna, że są inne powody, dla których cię kocham, ale to też gdzieś może się znaleźć na liście.
*

Dzisiejszy koncert odbył się po południu. Na szczęście przygotowania odbyły się bez żadnych wypadków tak jak w Nowym Jorku. Chłopacy byli dziś bardzo spokojni… aż za spokojni. Nie zastanawiałam się nad tym zbyt dużo tylko korzystałam ze spokoju. Po koncercie wróciliśmy do hotelu i poszliśmy coś zjeść. Tak samo jak w garderobie chłopacy siedzieli cicho tak jakby bali ssie rozmawiać żeby czasami się nie wygadać. Najbardziej nie wytrzymywał Tom, więc postanowiłam się czegoś dowiedzieć. Kiedy wracaliśmy do swoich pokoi, złapałam Toma za nadgarstek i zabrałam w jakieś ciche miejsce żeby czasami nikt nam nie przeszkadzał.
- TomTom powiedz mi kochany…, co wy ukrywacie.- Chłopak od razu zaczął się mieszać.
- My… my przecież normalnie… przecież nic się nie dzieje… przestań my mamy coś ukrywać… przed tobą… błagam.- Spojrzałam się na niego jeszcze bardziej podejrzanie.
- Słyszałaś? Jay mnie woła. Pewnie znowu w kiblu utknął. Już lecę Jay!- Krzyknął i już go nie było. Zrezygnowana wróciłam do pokoju. Jeżeli Tom się nie wygadał to żaden tego nie zrobi.  Postanowiłam zostawić to w spokoju. Może kiedyś się dowiem.
*
- Boże, jakie nudy!- Był już wieczór a my nic nie robimy tylko leżymy na łóżku i oglądamy jakieś filmy i do tego Nath nie zamienił ze mną ani jednego słowa. Tym razem tak samo. - Nathan ty się na mnie obraziłeś czy coś?- Zaprzeczył tylko kręcąc głową. - To, o co chodzi? Jeżeli mi ni powiesz w tej chwili to wyjdę i nie wrócę!- Nath ze spokojem spojrzał na zegarek, po czym wstał i podał mi rękę a ja spojrzałam się na niego pytająco.-
- To idziesz kochanie czy nie?-
- Teraz to już mi się nie chcę.-  Z powrotem położyłam się na łóżko i udawałam, że jestem obrażona.
- Idziemy.- Nathan przerzucił mnie przez ramię i zaczęliśmy kierować się w stronę drzwi.
- Nathan puść mnie!- Zaczęłam mówić przez śmiech. - Pójdę sama tylko mnie puść!-
- Na pewno?-
- Tak tylko wezmę jeszcze jakąś bluzę, bo chłodno jest.-
- Dobra, ale jeżeli cię nie będę widział tu przy mnie za dwie minuty to zaniosę cię na miejsce. Rozumiemy się?-
- Tak jest!- Nathan położył mnie z powrotem na podłogę.
- Czas… start.- Najszybciej jak tylko mogłam poszłam znaleźć jakąś bluzę. Nie widziało mi się żeby Nath mnie niósł całą drogę. Jak na złość nie mogłam znaleźć żadnej bluzy, więc wzięłam jedną bejsbolówkę Nathana. Wróciłam do bruneta.
- Już jestem. Możemy iść.- Złapałam bruneta za rękę i wyszliśmy z hotelu.
Już półgodziny później spacerowaliśmy po plaży przy zachodzi słońca. Widoki były przepiękne. Usiedliśmy na piasku i wtuleni w siebie patrzeliśmy się w przestrzeń. W pewnym momencie Nathan wstał i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Chodź, bo robi się już ciemno.-
- Nie chcę jeszcze wracać do hotelu.- Upierałam się. Spędziłam tam wystarczająco dużo czasu.
- A kto powiedział, że wracamy do hotelu?- Spojrzałam się na niego pytająco. Złapałam za jego dłoń i wstałam. Nadal trzymając się za ręce szliśmy dalej w z dłuż plaży. Nagle nie wiadomo skąd podbiegł do nas Tom. Biedak tak się zmachał, że nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa. Oparł ręce o kolana i próbował złapać oddech.
- Tom, co się stało.- Musze się przyznać trochę się przestraszyłam, bo niby, co Tom by robił o takiej porze, sam na plaży i do tego tak zdyszany. Na pewno nie zrobił sobie joggingu.
- Już… zaraz… dajcie, dajcie mi sekundę.- Tak też zrobiliśmy. - Dobra już doszedłem do siebie. Dobrze, że was spotkałem, bo normalnie nie wiem, co bym zrobił sam.-
- Tom, co się stało.- Popędził go Nathan.
- A no tak zapomniałem. Tam dalej na plaży znalazłem Jaya. Coś mu się stało. Normalnie go prawie nie poznałem. No masakra normalnie.- Nie myśląc długo, całą trójką pobiegliśmy miejsce gdzie Tom widział loczka. Wszyscy już pomału traciliśmy siły, ale jednak dalej biegliśmy. Kiedy dobiegliśmy na miejsce nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam.
- Widzicie go. On ma na sobie garnitur. O mało, co a bym go nie poznał.- Rzeczywiście, przy brzegu stał namiocik a dookoła było pełno świeczek. Jay stał przy stoliku w garniturze i czekał na coś.
- Tom ja cię zabije! Nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłeś! Myślałam, że coś mu się stało a ty sobie jaja robisz!- Myślałam, że zaraz go rozszarpie.
- No przecież mówię, że coś się stało, bo normalnie by tak się nie ubrał dobro wolnie.-
- Przestań wcale nie dobro wolnie… trzy tygodnie go namawiałem. Byłem gotowy mu już zapłacić, ale na szczęście się zgodził.- Dodał Nathan.
- Ty też brałeś w tym udział? Dobra a teraz mi wytłumacz, co tu się dzieje.- Po chwili już wiedziałam, dlaczego dzisiaj wszyscy tak milczeli. - Wy wszyscy jesteście w to wmieszani.- Nath tylko się uśmiechnął, złapał mnie za rękę i zaczęliśmy iść w stronę stolika. Chłopak posadził nie na jednym krześle a sam usiadł naprzeciwko.
- Witam.- Podszedł do nas Jay. - Dzisiaj będę waszym kelnerem. Czy mogę wam już przynieść danie?- Był przesłodki w tym garniturze i do tego tak bardzo starał się wejść w rolę kelnera. Nathan kiwnął głową. - Ale zanim to uczynię to naleć państwu wody gazowanej? Zaproponowałbym szampana, ale pani parter stanowczo zabronił.- Uśmiechnęłam się i porosiliśmy o tą wodę. Kiedy Jay nalał nam picia zniknął gdzieś. Pewnie poszedł po te nasze dania.
- Dobra teraz powiedz mi, o co w tym wszystkim chodzi. Najpierw kwiaty a teraz to.-
- Nic. Chciałem ci po prostu zrobić niespodziankę.-
- To, dlatego byłeś na mnie zły, że chciałam zostać w Nowym Jorku. Planowałeś to od dłuższego czasu.-
- Dokładnie to od miesiąca, ale kto by liczył.- W tym właśnie momencie podszedł do nas nasz prywatny kelner z dwoma talerzami.
- Coś jeszcze podać.-
- Nie, ale wiesz, co Nathan? Ten pan bardzo się spisał. Może powinieneś dać mu napiwek za ciężką prace i no i za ten garnitur.-
- No. Słyszał pan swoją dziewczynę. Wyskakuj pan z kasy.- Nath przewrócił tylko oczami i dał loczkowi kilka banknotów. - Dziękuje bardzo. Jeżeli będę jeszcze potrzeby to proszę wołać.- I ponownie zostaliśmy sami. Zjedliśmy naszą kolacje, rozmawiając i śmiejąc się przy tym. Nathan był bardzo kochany za to, że w ogóle mu się chciało coś takiego przygotować. To była nasza pierwsza taka randka. Nie jestem romantyczką i wole randki gdzie siedzimy wtuleni w siebie i oglądami jakiś film. W pewnym momencie Nathan kiwnął głową i minutę później znaleźli się koło nas Jay, Tom, Max i Siva. Nasz ukochany Tomcio miał przy sobie gitarę i zaczął na niej grać. Już po chwili usłyszałam pierwsze piosenki Golden. Nathan wstał z krzesła, podszedł do mnie, pomógł wstać i zaczęliśmy poruszać się w rytm piosenki. Lubiłam tą piosenkę, bo trochę reprezentowała mój związek z Nathanem. Czasami było pod górkę, ale zawsze wychodziliśmy z tego cało. Kiedy piosenka się skończyła, my przestaliśmy tańczyć i zapadła ogromna cisza. Nathan podszedł do mnie bliżej i spojrzał mi się w oczy.
- Klara nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. Kocham cię jak wariat. Wiem, że nie zawsze nam się układało i że skrzywdziłem cię kilka razy, ale ty zawsze znajdowałaś siłę żeby mi wybaczyć. To dzięki tobie jesteśmy tu gdzie jesteśmy. Chciałbym spędzić z tobą resztę swojego życia z tobą i z Hope, bo bez was jestem nikim. Chciałbym żebyś wróciła z nami do Londynu, ale już nie, jako moja dziewczyna, ale jako… narzeczona.- Nathan uklęknął przede mną i wyciągnął pudełeczko z pierścionkiem w środku a mi zaczęły zbierać łzy w oczach. - Klara… uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?- Całkowicie zaniemówiłam. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Nawet nie wiem, kiedy ale zaczęłam się rozglądać dookoła. Spojrzałam na chłopaków, którzy chcieli aż krzyczeć żebym się zgodziła. Głos Nathan sprowadził mnie na ziemię.
- Proszę cię, nie trzymaj mnie tak długo w niepewności, bo zaraz chyba zawału dostanę.- Z powrotem popatrzałam się na bruneta. Chciałam mu odpowiedzieć, ale żadne słowo nie chciało wyjść. Nie zostało mi nic innego jak tylko pokiwać głową. Uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Tak?- Tak jakby nie dowierzał.
- Tak idioto! Tak, tak, tak!- Rzuciłam się na niego i zaczęliśmy się całować. Nawet nie wiem, kiedy Nath wsunął m pierścionek na palec. Chłopacy zaczęli wiwatować i klaskać.

*Godzina później*
Wracaliśmy do hotelu, kiedy zauważyłam bardzo dobrze mi znaną blondynkę.
- Margaret?- Powiedziałam, kiedy podeszliśmy bliżej.
- Klara? O mój boże. Jak ja dawno cię nie widziałam! Stęskniłam się za tobą i to strasznie.- Blondynka przytuliła mnie.
- Obiecałam sobie, że kiedy tylko cię zobaczę to cię zabije za to, że wyjechałaś bez żadnego słowa al. teraz jestem za bardzo szczęśliwa. Co y robisz w Miami?-
- Przepraszam, ale to była decyzja z dnia na dzień. Myślałam, że wrócę po jakimś miesiącu, ale kogoś poznałam.-
- To super, ale z przyjacielem się nie przywitasz?- Nathan dał o sobie znak i przytulił nasza przyjaciółkę.
- Ależ jakbym mogła się z tobą nie przywitać? Fajnie was widzieć razem. Powiecie jak wam się układa w życiu prywatnym, bo w zawodowym to słyszałam, że bardzo dobrze. Cały świat o was gada!-
- Tu jesteś kochanie.- Podszedł do nas jakiś blondyn.
- Klara, Nathan to jest Elyar… mój chłopak. Elyar to jest właśnie moja przyjaciółka Klara i jej chłopak Nathan. No i oczywiście mój przyjaciel.-
- Miło cię poznać, ale tam trzeba małą poprawkę wprowadzić, bo nie chłopak a narzeczony.- Poprawił ją Nath.
- Co ale jak to? Od kiedy?-
- Od jakiejś godziny.- Spojrzałam na zegarek.
- No to gratuluje wam. Po tylu latach razem… to było do przewidzenia.- Wtrącił się Elyar. - Margaret bardzo dużo o was opowiadała. I jeszcze chyba o twojej siostrze… Zuzie, jeśli się nie mylę.-
- Zuza jest z wami?- Zapytała się Mar.
- Nie. Jest w LA z przyjacielem.- Wyjaśniłam.
- A szkoda, bo bardzo chciałbym ja poznać.-

- Może kiedyś będzie okazja a teraz chodźmy gdzieś, bo musimy nadrobić stracony czas.- Tak jak powiedział Nath, tak zrobiliśmy. Jednak musimy wrócić do hotelu o wczesnej porze, bo jutro rano mamy samolot do LA. 

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 28

Zuza

Po powrocie oraz zdaniem Masz szczęście, że znalazłaś kogoś takiego jak Justina. Możesz na niego liczyć i myślę, że on coś do ciebie czuje. Justin? Między mną a nim po za tamtą nocą nic nie doszło i nie sądzę aby coś do mnie czuł w stylu miłości. Wróciłam do pokoju i po przeczytaniu tych kartek z pamiętnika mamy znienawidziłam ją jeszcze bardziej chociaż sądziłam że bardziej się już nie da. Kartki schowalam w walizce i powróciłam do łózka po kąpieli. Justin wiedział że lepiej nie zaczynać dzisiaj ze mną więc nic nie mówił i oglądaliśmy program o Kardashiankach.
-Wrócimy jutro? Paul nie ma pojęcia że jestem w Nowym Jorku
-Załatwiłem wszystko. Nie zapominaj że jest bratem Iana- Chłopak mruknął a ja sie w niego wtuliłam i powróciliśmy do oglądania reality show.
-A co z Niallem?- Zapytałam.
-Pewnie za tobą tęskni.
-Nie sądzę- Murknęłam, nawet nie wiem czemu o nim zapomniałam. Ma mnie centralnie gdzieś!
-Co się stało między wami? Przecież jeszcze na lotnisku było okej
-Bo nie wiedziałam o tym że spotyka się z różnymi dziewczynami.- Pokazałam chłopakowi zdjęcia i nawet nie musiałam nic mówić jak mi trudno bo chłopak posadził mnie na kolanach i mocno przytulił a ja się w niego wtuliłam. Nie potrzebowałam wiecej niż on. Był przy mnie zawsze i wszędzie i nie opuscze mnie w ogóle. W końcu odważyłam się i go pocałowałam a kiedy dźwięk smsa przerwał nasz pocałunek jęknęlam i się oderwałam i sięgnęłam po telefon.

Tu George, możemy się spotkać? Porozmawiamy. Damy szanse naszym relacjom

Przeczytałam smsa i pokazałam go Justinowi który kazał mi odpisać pozytywnie odpisać

Okej, może być. Co powiesz na śniadanie w Hiltonie o 10?

Długo nie czekałam na odpowiedź więc odłożyłam telefon na bok i znowu patrzyłam sie na Justina.
-To na czym skończyliśmy?- Zapytałam a Justin wpił się w moje wargi namiętnie z czego ja nie pozostawałam dłużna całowaliśmy się jakby nie miało być końca. Nasze usta były jednością tak jak ciała któe pragnęły cholernej bliskości. Zaczęłam 'jeździć' na Justinie lecz po chwilii pzestałam.
-Musimy przestać. Dobranoc- Wtuliłam się w jego bok i odpłynęłam.
*
Siedziałam zdenerwowana w restauracji i czekałam na mojego 'ojca' czułam się gorzej niż w jakimś tanim filmie które oglądam wieczorami dla zabicia czasu. W końcu Reed przyeszdł i usaidł na przeciwko mnie i Justina. Tupałam nogą ze zdenerwowania.
-Czytałam kartki z pamiętnika mamy
-Naprawdę? Gdzie je znalazłaś?
-Znazałam po prostu. Byłeś na mojej komuni i chciałeś mnie odwiedzać. Wiedziałeś o mnie- Stwierdziałam bardziej niż o to zapytałam. Czułam już pomału złość które we mnie płyneła.
-Odwiedzałem, ale wszystko się musiało skończyć po komunii. Twoja matka i ja ostro sie...pokłóciliśmy
-To znaczy?- Wtej chwilii pojawiła sie kelnerka jak z procy przyjmując nasze zamówienia. Kiedy odeszła Reed wznowił
-Pokłóciliśmy się o to jak wszystkich ona traktuje, nie była dobrą kobietą. Po naszej kłótni mówiła że związała się z Robertem i że nie chce mnie widzieć i że sama ciebie wychowa. Nie chciałem się zgodzić ale na końcu postanowiliśmy żę będzie się ze mną kontaktować przez maile i będzie wysyłała twoje zdjęcia i infomacje o tobie. Nawet nie wiesz ile chciałem dać aby się z tobą spotkać.- George złapał moje dłonie i zobaczyłam tryskające szczęście w jego oczach i to ja mimowolnie się uśmiechnęłam pomimo tego wszytkiego co się stało ostatnio odnazalzłam swojego ojca.
*
Wysiadaliśmy właśnie z samolotu iż po prostu po rozmowie z ojcem postanowiliśmy nie marnować czasu i wrócić do Los Angeles. Mam około dwie godziny samolotem do taty i jestem u niego mile widziania więc czemu miałabym nie zawitać? Po przeprawie i kiedy byliśmy w domu dosłownie obydwoje padliśmy na łóżko.
-Zuza?- Justin ułożył się obok mnie.
-Tak?
-Zostań moją dziewczyną- Po tym kiedy on to wypalił wiedziałam o czym mówiła Klara tylko kogo mam wybrać? Jego czy Nialla?